Zamknąłem oczy, a w nich obłok
przepływający powidokiem.
I jak nie chciałem już być sobą,
tak bardzo chciałem być obłokiem.
Co tam obłokiem. Być lazurem.
Albo roztopić się w błękicie,
za którym gubią pamięć chmury.
To by dopiero było bycie.
Byłaby we mnie taka cisza,
jak po dzwonieniu przed ołtarzem.
Na taką ciszę bym się pisał.
Myślałem, nim zasnąłem marząc.
A we śnie ciszą jednocześnie
byłem i chmurą planetarną.
I nie wiedziałem, że już nie śnię.
I nie wiedziałem, że umarłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz