Odsłaniasz okolice pępka.
Pagórki z białej czekolady.
Kocie łakocie. Dzika mięta.
Popołudniowa niby drzemka.
Zazdrostki powiek dla zasady.
Pośrodku lata ruda kępka.
Zdejmujesz ręcznik beznamiętnie.
Zakładasz kostium bez żenady.
Wychodzisz z plaży obojętna.
A we mnie kawalkada tętna.
Bezsenne cykad serenady.
Trzeszczące łóżko. Kołdra zmięta.
Niedokończona. Niezaczęta.
Jesteś jak wiersz na dnie szuflady.
Może się śniłaś. Nie pamiętam.
Przez okno zerka z firmamentu
Księżyc jak onanista blady.
Rozpinasz guzik niżej pępka.
Wirują gwiazdy. Pachnie mięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz