Czasy dzieciństwa w Białymstoku
dzisiaj wspominam już z oddali.
Mieszkał na strychu w moim bloku
sąsiad, noszący zwiewny szalik.
Wśród katolików, prawosławnych,
trafił się nawet Cygan żulik.
Żydów nie było. Byli dawniej.
Zostały po nich nazwy ulic.
Wszystkich łączyło granie w nogę,
na małym placu, przy śmietniku.
Jeden za drugim mógłby w ogień,
a sąsiad machał nam szalikiem.
Dzisiaj widziałem w internecie
inne szaliki i woale.
W miejscu gdzie ludzie żyli w getcie.
I boję się, co będzie dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz