niedziela, 23 lutego 2020

lekcja języka

Za wyburzałą trawą, gdzie błękity sprane,
serdeczny komin domu, nie rozwiany jeszcze.
Witraże brzóz wstawione, gdzie okna i ściany.
Drzwi otwarte po bliskich i pusto na przestrzał.

Przeciągami wiatr świszcze, przekrzykując szczygła.
Trzeszczą świerszcze, na przemian z sylabami cykad.
Nierzeczywistość miejsca w pisanie mnie wikła.
Nasłuchuję szelestów starego języka.

Szukam rytmu, melodii, brzęczeń i poświstów.
Ukrytych w brzmieniu słowa, jak ważka w jantarze.
Zamieniam kod pamięci na kardiogram pisma. 
Jeżeli przetrwa język, przetrwamy z nim razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz