Wyprowadzili mnie w pole.
Filozofowie. Kapłani.
Ze strachem pod gruszą stoję.
Spłoszone wróble nad nami.
Powietrza - że nie ogarnę.
Ziemi - nie trzeba więcej.
I nagle czuję, że na mnie
kapnęło niewielkie szczęście.
Wysoko na gruszy ptaszki.
Bliżej im nieba niż ziemi.
A nam ze strachem tak strasznie,
że się ze strachu śmiejemy.
Też gapię się - strach powiada.
A nuż tam z góry coś skapnie.
Najczęściej do oka wpada.
Trzeba uważać na zaćmę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz