Moje pisanie psu na budę.
Nikt moich butów nosić nie chce.
Sam je rozchadzam z wielkim trudem.
Z powierzonego materiału
nie szyję, choć pokusa nieraz.
Z własnego życia mam sandały.
Kiedy zakładam, to uwiera.
Kuśtykam, jak ten melepeta.
Przeklinam, mając gdzieś kulturę.
Czasami klnie jak szewc poeta,
gdy ma do krwi obtartą skórę.
Na moich piętach niezastygła
krew aż się lepi do rzemienia.
Jaki poeta, taki stygmat.
Niezagojony ból istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz