poniedziałek, 5 lutego 2024

KRA

I

 Gdybyś widział jak ja, z lotu ptaka, zobaczyłbyś granice miasta i rzekę, która przez nie płynie. Za miastem jest Śmieciowa Góra. Rzeka omija ją łukiem, tworząc płytkie rozlewisko. Z wody wystają zatopione drzewa. Gdybyś się przyjrzał, zobaczył byś w bezlistnych konarach mnóstwo ptasich gniazd. Rzeka płynie dalej i znika w sosnowym lesie wśród wydm. Na najwyższej z nich stoi dom z ciemnym strychowym oknem. 

***

- Jesteś bardzo dzielny - mówi babcia, a potem kładzie na talerzyku kostkę czekolady. Chłopiec ma w ustach smak anyżowego syropu i nie zamierza się go pozbywać. Choruje tak często, że polubił już ten dziwny, niepodobny do innych smak. Zawsze to jakaś odmiana w świecie ośmiolatka przechodzącego grypę. Czekolada też jest lekarstwem, ale na nudę. Przyda się, kiedy babcia  wyjedzie na zakupy i przez godzinę zostanie w domu sam. To i tak lepiej, niż gdyby chorował w mieście. Tak postanowili rodzice chłopca. Gdybyś spojrzał z ich perspektywy, zobaczyłbyś że babcia ma więcej czasu od nich, a dom stoi w lesie nad rzeką i powietrze jest tu zdrowsze niż w mieście. Zresztą, zaczęły się ferie zimowe i dzieci które nie kaszlą wyjechały w góry, więc i tak nie miałby towarzystwa. Tydzień u babci dobrze mu zrobi. Nie muszą zwalniać się z pracy.

***

Jestem krukiem. Nie wroną, tylko młodym krukiem. Mój każdy rok, to ludzkie osiem lat. Świat to śmietniki, widziane z lotu ptaka. Zimą jest trudniej znaleźć coś pod śniegiem. Leciałem nisko, żeby lepiej widzieć. I raptem z całym impetem uderzyłem w szybę.

***

Zima. Jak można żyć bez internetu! Jest tylko telewizor, który śnieży. Przez śnieg widać ludzi w szalikach, czapkach a nawet w maskach na twarzach. W czasie choroby nie wychodzi się z domu. Zresztą, po co? Chyba że do sklepu, albo apteki. Babcia mówi, że wróci za godzinkę i żeby nie otwierać drzwi obcym i nie wchodzić na strych. Ciekawe, co tam jest?

***

Kiedy się ocknąłem, nie mogłem latać. Jedno skrzydło działało jak należy, lecz w drugim czułem ból i ledwie mogłem nim poruszać. Leżałem w rynnie blisko strychowego okienka, które stłukłem. Na szczęście nóżki miałem zdrowe. W domu było ciepło i ciemno. Szparą pod drzwiami sączyło się elektryczne światło. Potem znikło. Tam ktoś stał!

***

Dom jest stary. Może nawet starszy niż babcia? Chłopiec spogląda w okno. Od lasu nadciąga zmierzch. Kuchenna lampa kołysze się nad stołem. Po ścianie przesuwa się cień. Wiatr wpadł do komina i nie chce wyjść. Gałąź stuka w okno. Na strychu chrobocze mysz. A jeśli to nie mysz? Musi to sprawdzić. Inaczej nie przestanie się bać. Żeby zwyciężyć strach, trzeba najpierw pokonać drewniane schody. Każdy stopień trzeszczy, jakby dom chciał mu powiedzieć - Stój, możesz jeszcze zawrócić! Bzdura. Przecież domy nie mówią.

***

Najstraszniejsza jest cisza. Czy ten ktoś za drzwiami słyszy, jak głośno bije mi serce? Muszę się schować. Na szczęście oczy przyzwyczaiły się już do mroku. Kuśtykam w stronę komina, za którym stoi szafa. Wciskam się do jej wnętrza. Obserwuję. Poruszyła się klamka. Skrzypnęły drzwi. Ktoś po omacku szuka kontaktu. Znajduje. Zapala światło. Przez chwilę nie widzę nic. Cień zmienia się w ludzką postać. To chłopiec!

***

Strych. Chłopiec oswaja strach. Rozgląda się niepewnie. Pod oknem potłuczone szkło. Nie ma się czego bać. To pewnie wiatr je stłukł. Wszędzie kurz. Chyba od dawna nikt tu nie zaglądał. Chociaż... Na zakurzonej podłodze są świeże ślady pazurków. Czy to mysz? Chłopiec nigdy nie widział myszy. Ślady są drobne, więc może nie ma się czego bać. Prowadzą w stronę komina i kończą się w starej szafie. To ptak!

***

Patrzymy na siebie w napięciu, a nasze serca biją jak oszalałe. 

- Nie bój się - mówi chłopiec - nic ci nie zrobię. Nie wiem, czy mogę mu ufać. Widziałem wielu podobnych, gotowych w każdej chwili rzucić we mnie kamieniem. Cofam się, kiedy wyciąga rękę z kieszeni, trzepoczę zdrowym skrzydłem, ale nie mam dokąd uciec. Jestem w pułapce. Chłopak otwiera pięść. Na dłoni podsuwa mi pod dziób coś brązowego, jakby chciał się ze mną podzielić. A może to podstęp? Kraczę przerażony, a wtedy on się cofa, gasi światło i po chwili słyszę jak coraz ciszej trzeszczą kolejne stopnie schodów. 

***

Wiatr ucichł i cienie przestały się kołysać. Na wierzchołku najwyższej sosny przysiadł księżyc. Zwykle podziwia swoje odbicie w wodzie, ale od kiedy rzeka zamarzła, zagląda w okna. Babcia szykuje kolację. Nalewa z czajniczka herbatę, siada przy stole i mówi - Jedz! Musisz jeść, żeby wyzdrowieć. Chłopiec milczy. Wierci się na krześle, roztargniony gapi się w okno, aż wreszcie pyta - Babciu! Co jedzą wrony?  

Poszli na strych razem. Babcia niosła miseczkę z wodą, a wnuk odrobinę białego sera z kolacji i posiekane jajko na twardo. Ptak siedział w kącie i nie chciał wyjść. Dajmy mu teraz spokój - powiedziała babcia - Musi dojść do siebie. Zobacz, jaki jest osowiały.

 Zostawili jedzenie na podłodze i wyszli. 

Tej nocy nie mógł usnąć. Wsłuchiwał się w każdy szelest, ale w domu było zupełnie cicho. Znudzony księżyc opuścił wierzchołek sosny i powędrował dalej. Chłopiec przymknął powieki i wyobraził sobie osowiałą wronę. Uśmiechnął się na myśl o tym, że już jutro się spotkają. Znowu na chwilę zamknął oczy. Gdy je otworzył na wierzchołku sosny zobaczył słońce.


II


Nastały piękne, jasne dni. Zewsząd słychać było przelatujące ptaki. Niektóre leciały bardzo wysoko. Inne krążyły wielkimi stadami nad lasem i rozlewiskiem. Najmniejsze podlatywały pod sam dom. Siadały na rynnach i antenie telewizyjnej przekrzykując się między sobą. Babcia wytłumaczyła chłopcu, że często tak bywa, kiedy zima robi sobie krótkie wakacje i na chwilę pojawia się wiosna. Śnieg zaczął się topić. Trzeba było zakleić okno strychowe folią, żeby woda nie zalewała strychu. 

Chłopiec coraz mniej kaszlał i czuł się już lepiej, ale nie na tyle, żeby wolno mu było wychodzić. Zresztą od dnia, w którym zjawił się ptak, nie miał ochoty opuszczać domu. Wiele godzin spędzał na strychu opiekując się nowym przyjacielem.

Ptak nie uważał go za przyjaciela. Odkąd okno zaklejono folią czuł się więźniem. Strażnik przynosił mu jedzenie i wodę, namawiał do wyjścia z szafy, opowiadał o dniu, kiedy razem pójdą nad rzekę. Tłumaczył, że zwróci mu wolność, ale najpierw muszą wyleczyć skrzydło. Tymczasem skrzydło go już nie bolało i nawet próbował wzbić się nad podłogę. Niestety, miał za mało miejsca. Każda próba kończyła się tym, że chłopiec odnosił go do szafy. Potem albo milczał, albo opowiadał historie ze świata ludzi, które ptaka nic nie obchodziły. Schodził ze strychu tylko na posiłki. Gasił światło, zamykał drzwi i zapadała cisza. W ciemności słychać było dalekie krakanie nad rozlewiskiem i Śmieciową Górą.  

***

Ptaki są starsze od ludzi. Żyły na Ziemi miliony lat wcześniej, nim pojawili się ludzie. Potrafią latać bez pomocy maszyn, a człowiek nie. Mówią ze sobą w języku, którego człowiek nie poznał. Ptaki rozumieją ludzki język lepiej, niż nam się wydaje. Znają również nasze myśli. Dlatego wolą trzymać się od nas z daleka. Ale czasem się mylą. Na szczęście nie wszyscy ludzie są tacy sami. 

Chłopiec pokochał ptaka i nie zamierzał go więzić. Ptak pojął to któregoś słonecznego poranka, kiedy usłyszał warkot silnika i zrozumiał że babcia chłopca wyjechała z domu pozostawiając ich samych. Jego strażnik przyszedł na strych ubrany w zimową kurtkę, czapkę i szalik. Tym razem nie opowiadał mu o swoim życiu w mieście, o szkole i o tym, jak bardzo chciałby mieć przyjaciela. Przyglądał mu się w milczeniu, aż wreszcie podniósł delikatnie z podłogi i umieścił na piersi pod kurtką. I znowu nie było wiadomo, czyje serce bije głośniej. Chłopca, czy ptaka?

***

Oślepiło ich słońce. Las szumiał i pachniał żywicą. Chłopiec zamknął za sobą drzwi i skierował się w stronę rzeki. Zatrzymał się na brzegu i rozpiął kurtkę. Uwolniony młody kruk zatrzepotał skrzydłami. Wzbił się niezdarnie w powietrze i spadł na topniejący lód. Próbował się wzbić jeszcze raz, ale po tygodniu niewoli nie było to takie proste. Chłopiec chciał pomóc. Zrobił krok naprzód i usłyszał trzask. Usłyszał jeszcze krzyk babci biegnącej na ratunek i krakanie kruka nad sobą. Ujrzał cień przesłaniający słońce i pomyślał, że jednak się udało. Czuł radość i strach. Zimno i gorąco. Poczuł dreszcze a potem już nic.

III

- Popatrz - powiedział młody kruk. - Teraz widzisz z lotu ptaka, jak ja.

Na brzegu rzeki stał domek, a przed nim samochody zabawki. Jeden zielony, jak auto babci. Drugi biały, jak auto rodziców. Było też czarne kombi, którego wcześniej nie widział.

Lecieli nad rozlewiskiem w stronę Śmieciowej Góry i nie dziwiło chłopca że leci i rozmawia z krukiem. 

-  Czy jestem ptakiem? - spytał.

- Jesteś przyjacielem. - odpowiedział kruk. - Mój dziadek chce cię widzieć.

- Sam chciałbym siebie widzieć. - pomyślał chłopiec. - Wydaje mi się, że nie mam ciała.

- O tym właśnie musicie porozmawiać. - powiedział kruk.

***

Nigdy wcześniej nie był na szczycie Śmieciowej Góry. Nikt nie był. Miasto w którym mieszkał było stare i choć mieszkańcy już od dawna nie wyrzucali na nią śmieci i tak nie chcieli poznawać jej bliżej. Ludzie nie lubią prawdy o sobie. Taka góra to Raj dla ptaków. Z wysoka widzi się lepiej. Jest mnóstwo miejsc i rzeczy na świecie, których nazwy nie pasują do wyglądu. Czasem dobro wygląda jak zło, a czasem jest odwrotnie. Bywa, że koniec baśni jest dopiero początkiem.

***

Śmieciowa Góra z lotu ptaka wygląda jak ogród. Porasta ją trawa. Wyżej są krzaki głogów których owoce są chlebem dla drozdów, jemiołuszek i wron. Jeszcze wyżej rosną dzikie czereśnie, a na samym szczycie szumi wiecznie zielony dąb. Na wierzchołku dębu mieszka Siwy Kruk. Jest ślepy, ale widzi wszystko. Nie jest zły ani dobry. Wystarczy, że jest sprawiedliwy.

***

- Czekałem na ciebie. - powiedział Siwy Kruk. - Możesz tu zostać na zawsze.

- Nie chcę - odparł chłopiec - Rodzice będą się martwić. A poza tym jutro zaczyna się szkoła.

- Tu nie ma żadnego jutra, ani wczoraj. Nie ma chorób. Nie ma szkoły ani nudy. Młody kruk jest twoim przyjacielem. Zostań ptakiem.

- Chcę wrócić do domu. - powiedział chłopiec.

- Pozwól mu dziadku. - Odezwał się młody kruk. - Niech będzie ptakiem w ludzkim ciele.

- Co to znaczy? - zapytał chłopiec.

- To znaczy, że łatwiej ci będzie zrozumieć.

IV

Obudził się w  ciemnościach i nie wiedział gdzie jest. Chciał się poruszyć, ale nie mógł. Zawołał babcię.

- Jestem synku. - powiedziała mama.

- Nie mogę poruszyć ręką. Co stało się z moim ciałem?

- Bardzo długo spałeś, synku. Ale to przejdzie.

- A gdzie jest babcia? Czy ona... Nie dokończył pytania. Zrozumiał, że wie.

***

Leżał z otwartymi oczami i wsłuchiwał się w głosy miasta. Mama spała na krześle. Budził się dzień. Sikorka stukała w parapet.


Luty 2024 





1 komentarz:

  1. Czuję się nieco zbyt wiekowy na tak podaną prozę.
    Dobrze wiedzieć, co poeta wyczynia o piątej nad ranem.

    ukłony Adamie

    OdpowiedzUsuń