Jutro wrócę do domu rejsowym żurawiem.
Przez rękawy lotniska wejdę w długie spodnie.
W taksówce podam adres mazowieckiej zimy.
Statek wraca do portu ponad Atlantydą.
Pruje oś symetryczną błękitu i słońca,
dla podmorskiego świata będąc lewiatanem.
Patrzę na odrzutowce srebrzyste, jak ryby.
Opuszczam wzrok za rufę. Daję mu odpocząć
i właśnie w takiej chwili - wzlatują delfiny!
Szukając potwierdzenia, znajduję je w oczach
pary współpasażerów o wyglądzie świerszczy.
Mapa zmarszczek, zamienia się w atlas mimiczny.
Tyle się wydarzyło w bezmiarze sekundy.
Wystarczająco dużo, aby móc się dostrzec
w bezludnych panoramach leniwych smartfonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz