lekkomyślnie trwoniłem dzieciństwo i młodość.
Byłem wierny niewiernym i niewierny wiernym.
A dzisiaj pisząc wiersze, rozliczam się z sobą.
Dostawałem miedziaki, pracując nad siły.
Płacono mi sowicie za robotę marną.
Zbyt lekką, by się ludziom dobrze przysłużyła.
A teraz co najdroższe, rozdaję za darmo.
Dostałem cztery lata nocnego czuwania,
z powodu bezprzykładnej recydywy wierszy.
Przede mną tyle rytmów serca do spisania,
że można je wytłumić tylko karą śmierci.
Z aktywności fizycznej opadanie ramion.
W kracie okna firanki. A za nimi gasną
słońce, chmury na rzęsach, księżyca pergamin.
Na klawiaturze nocy gram melodię własną.
A dzisiaj pisząc wiersze, rozliczam się z sobą.
Dostawałem miedziaki, pracując nad siły.
Płacono mi sowicie za robotę marną.
Zbyt lekką, by się ludziom dobrze przysłużyła.
A teraz co najdroższe, rozdaję za darmo.
Dostałem cztery lata nocnego czuwania,
z powodu bezprzykładnej recydywy wierszy.
Przede mną tyle rytmów serca do spisania,
że można je wytłumić tylko karą śmierci.
Z aktywności fizycznej opadanie ramion.
W kracie okna firanki. A za nimi gasną
słońce, chmury na rzęsach, księżyca pergamin.
Na klawiaturze nocy gram melodię własną.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń