w ramce świtu
przezroczystość pierwsza
wracam ze snu
powietrze dzielę z kukułką
nie liczę lat przecież nie umrę
więc nie wódź mnie na pokuszenie
patronko sosnowych zegarów
druga cumulusy rozchyla
za nimi bariery dźwięku
tę zostawiam uszom teleskopów
trzecia wchodzi w pęknięcia tynku
porusza gałęzią lipy
odcina noc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz