I co mi przyszło z tego zadurzenia.
Chudłem. Pisałem. Piłem. Wariowałem.
Traciłem wiarę i zmysły. Na przemian.
Wróble ćwierkały wtedy o szaleńcu,
co na kolanach szedł pod szklaną górę.
Oprócz rozpaczy podobno nic nie czuł.
Ludzie gadali - zakochał się dureń.
W każdej sekundzie chciałem wielokrotnie
umrzeć, lub wyznać w oczy tajemnicę.
Nie potrafiłem. Stchórzyłem pochopnie.
Skąd miałem wiedzieć, że pragniesz mnie skrycie.
Ten z którym jesteś wystał cię pod oknem,
gdy podziwiałaś zaćmienie księżyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz