Sierpniowe słońce tonęło w Bałtyku.
Kolejny wieczór spływał anaforą.
Powrotny pociąg stał pod semaforem.
W koszu ostatnie lody na patyku.
Noc się stawała coraz boleśniejsza.
Szum fal się wzmagał, to znów pieścił lekko,
puentując kontakt z dojrzałą poetką
z którą złączyłem się w rozbiorze wiersza.
W sprawie powtórzeń była zasadnicza,
optując przy tym za rytmiczną frazą.
Od tamtej lekcji ilość głosek zliczam
i umiejętnie poszerzam diapazon.
Poezja to jest taka tajemnica,
która każdemu może się przydarzyć.
***
lato
w wiklinowym koszu
lody na patyku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz