Gdzie były drzewa - wicher się rozpędza,
zmieniając piasek na pył znad Sahary.
Mówię - Dzień dobry. Tato mnie pamięta?
Zimno. Za wcześnie okna myć na święta.
Kołdra. Dwa koce. Kapcie nie do pary.
Z kiedyś do nie wiem wicher się rozpędza.
Na korytarzu minąłem się z księdzem.
Przytrzymał łokieć. Pan do pana Gwary?
Trudno spowiadać. On nic nie pamięta.
Zimno. Twarz z wosku jak zamknięta księga.
Słuchawka w ucho. Na nos okulary
wkładam jak dziecku. Na chwilę przepędzam
sen z jego oczu. Po świętach znów będę
mówię, i widzę - uśmiecha się stary!
Jakby poznawał. Jakby coś pamiętał.
Za chwilę znowu otula go przędza
snu. Słychać tylko tykanie zegara.
Z ostatnich spotkań najbardziej pamiętam
te pół minuty, które ze mną spędził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz