Znowu odbyłem z Bułhakowem
pielgrzymkę do Patriarszych Prud.
Gdzie Berlioz po to stracił głowę,
by mógł się zdarzyć wiary cud.
Odwiedził Moskwę jakiś Woland.
Sądząc z nazwiska chyba Niemiec.
Kazał Annuszce wylać olej
na tę przeklętą ruską ziemię.
Różni Putini mordowali
i upuszczali krwi strumienie.
Polak Dzierżyński. Gruzin Stalin.
Pół Kałmuk i ćwierć Jewrej Lenin.
Gdy krzyżowali nam Jeszuę
rzymski namiestnik umył ręce.
Nikt się do winy nie poczuwał.
Dziś Rzesz niewinnych tylko więcej.
Pamięć za szybą. Ból za mgłą.
Jedźmy już dalej! Nikt nie woła.
Nieokreślone bliżej zło
paliło ludzi po stodołach.
Masz filozofie nie ten Kościół.
Tu bogobojni są bez winy,
a twoje słowo w gardle ością.
Święty Franciszku z Argentyny.
Tomikiem wierszy dzień zaczynam
i znów twarz mokrą mam od łez.
To nie do wiary, co wyczynia
ze mną ten Kaczałowa pies.
Cóż, że się staram trzymać w ryzach.
Nie palić książek. Nie przeklinać.
Już słyszę - pies ci mordę lizał!
Ruska sobaka Jesienina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz