Szukałem wiosny. Ale nie w ogrodzie.
Nie w dawnych wierszach, ani nie w rycinach.
Szukałem wiosny, tam gdzie się zaczyna.
Szukałem wiosny najbliżej, bo w sobie.
Szukałem wiosny w wahaniach ciśnienia.
Szukałem w tętnie. Zmierzyłem sto dziesięć.
Szukałem wiosny, a znalazłem jesień.
To nie do wiary, jak człowiek zjesienniał.
Westchnąłem tylko. Mój wzrok w okularach
zrezygnowany, że się nic nie zdarzy
spoczął przypadkiem na książce Hrabala.
I usłyszałem - Jaki z ciebie starzec.
Nie masz powodu, żeby się użalać,
jeżeli szukać możesz tyle razy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz