Przeogromne mam okno. Wchodzę na parapet
by zaciągnąć zasłonę. Inaczej nie usnę.
Stoję dłużej niż trzeba. Czasem się zagapię.
Lecz zazwyczaj jest ciemno i zasłaniam pustkę.
To okno mnie przygnębia. Ma białe zasłony
z których trudno wywabić moje czarne myśli.
Cóż dopiero opiewać świat okaleczony
chwytając równowagę w oknie wieży ciśnień.
Jest ciemno. Coraz ciemniej. Opadam na pościel.
Nawet nie wiem, czy zasnę. Mój sen drga jak spławik.
Wiatr okno przeogromne otwiera na oścież
Z wieży skacze ciśnienie i krzykiem mnie dławi.
Nie śpię, więc się nie muszę budzić przerażony.
Z parapetu opiewam świat okaleczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz