Okno, pamiętam, było dubeltowe
i dubeltowy mróz rysował osty.
Po jednej stronie wychuchany chłopczyk.
Po drugiej w dłonie chuchał stary człowiek.
Można w tym dostrzec nawet oś symetrii,
jeżeli kogoś bawią paradoksy.
W cieple pokoju wychuchany chłopczyk,
a w niepokoju człowiek przemarznięty.
Pewnie kosmita z innej drogi mlecznej,
chmurą oddechu oszroniony, siwy.
A za ostami świat dziecka bezpieczny.
I jeśli nawet nie było tej zimy,
zderzenie światów nie jest niedorzeczne,
czy wydumane. Ten mróz jest prawdziwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz