czwartek, 11 lutego 2021

Atlantyda

Tak mi się śniło, że byłaś kurhanem,

pod zapomnianą, zieloną równiną,

moja kraino.


Szedłem na zachód poprzez górę krzyży,

powykrzywianych, jak tu u nas wszystko,

moja kołysko.


Światło przebiło chmury poszarpane,

ale nie było mi do ciebie bliżej.


Tak się roiło, że będziesz mi domem,

gdzie powitają mnie winem i mlekiem,

moja daleka.


I wszystko brałem za szczęśliwy omen.

Czerwoną łunę. Roztrzaskane stągwie.

Wiatrem strzępione wyblakłe chorągwie.


Błysnęła flara. Myślałem, że świta,

gdy srebrne lśnienie zalewało zgliszcza.

W ciszy tonęła druga Atlantyda.

Moja najbliższa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz