Jak zawsze przyjdzie zima i polne koniki
zaskoczone przymrozkiem zaleją się łzami.
Potem mrozy nadejdą. A z nimi egzamin
z przechodzenia z fizyki, w stan metafizyki.
Jednym pieca zabraknie i suchego kąta.
Tych gwiazda betlejemska przemrozi do kości.
Spłoną sytym płomieniem największe świętości.
Stradivarius bezcenny i skrzypeczki z gonta.
Inne cudem przetrwają. Znajdując na strychu
przypadkowe schronienie do wiosny grać będą
koncerty Vivaldiego (prócz zimy) - ze słuchu.
A te, które odeszły powrócą na święta
pamięcią kołysanki nuconej po cichu.
Ogrzeją się przy stole i buchną kolędą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz