W kącie na strychu gdzie księżyca łuna
Rzucała cienie przez okienną ramę
Stał zapomniany konik na biegunach
Przebrany światłem w pasiastą piżamę
Sen lekką bryzą przypłynął lufcikiem
Wplatając w grzywę konwaliowe srebro
A mały konik pędził przez Afrykę
Przyśniło mu się że jest dziką zebrą
I patataił przez wonne sawanny
Donośnie parskał płoszył się ihahał
Gnał pod gwiazdami w pędzie nieustannym
nieposkromiony aż w końcu się zmachał
Wrócił zmęczony przed upływem nocy
Księżyc za oknem jak żarówka zwisał
Konik z powrotem na bieguny wskoczył
Bujał o szczęściu i się ukołysał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz