czwartek, 27 kwietnia 2017

PÓŹNA WIOSNA

Stary pan Sienieda był ojcem trzech samurajów.
Najstarszy na imię miał Oku, ponieważ wierzył 
w to co widział. Średnim był Rwa, od Nirwany,
który nie wierząc oczom, wybrał świat medytacji. 
Najmłodszy zaś nie miał żadnego imienia, gdyż
"zaś" to zaimek przysłowny nie imię. Poza tym,
jako adoptowane dziecko pewnej buddyjskiej
mniszki dziewicy, oraz katolickiego misjonarza 
nawróconego na powrót do domu, nie wierzył w nic.
Wróćmy do starego pana Sieniedy, który siedząc
na zboczu świętej góry Fudżi rozmyślał o tym że
wiosna to dobra pora na śmierć. Tak więc uczynił honor
najstarszemu synowi, żeby strącił go w nicość. Ale 
Oku wierzył tylko w to co widział, a widział słabo. 
Ostrze katany odcięło jedynie prawą rękę 
starca. Sienieda siedział zniesmaczony, patrząc
na seppuku okrytego wstydem pierworodnego.
Również będący w Nirwanie Rwa nie spisał się
jak należy. Ciął w roztargnieniu, pozbawiając ojca 
jedynie lewej ręki i z rozpaczy dołączył do brata.
Bez dwóch zdań była to dobra pora na śmierć,
ale nie dla pana Sieniedy, niestety.
Na koniec przywołał trzeciego syna bez imienia.
Wskazując ciała wzrokiem rzekł -  Oku Rwa.
Okurwaa, okurwaa - powtórzyło echo spod Fudżijamy.
Bękart ciął po języku czyniąc ojczyma niemową,
by po chwili, honorowo, dołączyć do braci.
Pora na śmierć wydawała się być najlepszą z możliwych.
Stary pan Sienieda siedział bardzo długo
na zboczu świętej góry Fudżi. Płatki śniegu
dziwiły się płatkom wiśni, a wiosna spóźniała się
jak zwykle. Nic nie przyśpieszysz, Sienieda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz