piątek, 9 grudnia 2016

Cuda, cuda...

Syrena miała biust obfity
pod przybrudzoną bluzką.
Ogon za ladą miała skryty
i porośnięty łuską.

Miała też powód do migreny
( w rybnym się człek naszarpie),
bo to nad siły jest syreny,
gdy się handluje karpiem.

Na pół godziny przed zamknięciem,
by nie zwariować całkiem,
przecudnym głosem i z przejęciem
śpiewała pastorałkę.

Obcy łamali się opłatkiem.
Cukrzyły się powidła.
Bankier ocierał łzę ukradkiem
a rybom rosły skrzydła.

Głos najpiękniejszą z gwiazd zaświecił.
Śnieg prószył nieustannie.
Pan karp powrócił do swych dzieci.
Kto chciał się kąpał w wannie.

Śpiewanie zakończyła pluskiem
i czary mary prysły.
Na szczęście zostawiła łuskę,
rzucając się do Wisły.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz