Autobus wiózł mnie w głąb Westfalii
a dzień się zdawał nie mieć końca.
W Renie nurzały się dwa słońca
pod falą płynąc i po fali.
Ujrzałem w szybie zakurzonej
zjawę swej utrudzonej twarzy
i gdym już w półśnie się rozmarzył,
przyśniłem oczy Twe stęsknione.
W lustrze po drugiej stronie szyby
widniało bliskie mi odbicie
i usłyszałem coś, jak gdyby,
Powrócę, kocham Cię nad życie!
I nie wiem, czy to Ty na niby,
czy ja to wyszeptałem skrycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz