Nocą siedzę w fotelu i spoglądam w okno.
Poza kręgiem polarnym palonego światła
zegar miesza godziny i pasjanse gmatwa.
Żeglując czarnym morzem odkrywam samotność.
Oceanem spokojnym płynę na odludzie.
Gaszę światła na łodzi i odchodzę w ciemność.
Pozostawiam za sobą męczącą niepewność
jak to będzie, gdy zasnę i się nie obudzę.
Czasem ocknę się nagle. Patrzę w okna przestrzeń.
Zastanawiam się czemu wracam z tej podróży.
W plamę światła pod lampą. Co trzyma mnie jeszcze
pod jasnym abażurem. Kto aniołem stróżem.
Widzę w szybie oblicze spływające deszczem
i wiem że aż do świtu oka już nie zmrużę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz