Na pustyni, gdzieś w Arabii,
jest wielbłądek, co się garbi.
Raz poprosił wuja z Kongo,
który słoniem był, by on go
naprostował i dla hecy,
z góry wskoczył mu na plecy.
Słonie skakać nie potrafią.
Wuj umówił się z żyrafą,
by zechciała być zjeżdżalnią.
Lecz nie trafił i w piach walnął
mrucząc takie dziwne słowa,
że się malec wyprostował!
Po czym tatę spytał - tato,
co to znaczy? Tata na to -
Przestań garbić się, mój skarbie!
Chociaż przecież sam się garbił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz