Wciągnięci w odpustową kolorową tłuszczę
z sosnowego kościółka, co się Bogu zapadł,
ty szeptałaś - na zawsze, ja że - nie opuszczę.
Tombakowy pierścionek. Oczko przydymione.
Pańska skórka, po której ust cukrowa wata.
Białych ud dosiadanie. Palce gorzkosłone.
Dzisiaj wracać do tego byłoby w złym guście.
Nuty ambry zatarły karmelowy zapach.
Nie istotne już nawet, kto pierwszy odpuścił.
Wszystkie chwile osobne będą policzone.
Przekwitnie kwiat paproci. Zabłyśnie pierścionek.
Ukryty na dnie szafy pod suknią z welonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz