środa, 18 kwietnia 2018

balladka o kapturku babuni i ogórku

A kto to tam po lesie
w koszyczku winko niesie?
Warzywka, słoik z zupcią,
figlarnie kręcąc pupcią?

Kapturek, w złotych lokach
czerwony i w podskokach.
Nad trawką. Nad badylkiem.
Hop hop! Trop w trop, za wilkiem.

W ustronne biegną gaje.
Aż raptem wilk przystaje,
wystawia ogon z krzaka.
Czy to zabawa taka?

Ach, wstrętny wilkołaku!
Tyś nie wart funta kłaków.
Dałeś się uwieść gapci.
Już nie odwiedzisz babci.

A babcia grzeje kapcie.
Na wilka miała chrapcię.
Już nie ma na co liczyć.
Więc może pan leśniczy?

Lecz jego, w głąb dąbrowy,
zaciągnął pan gejowy.
I przekabacił sprytnie.
A babcia w oknie kwitnie.

W radiu "Besame mucho".
Basista - pucio pucio.
Przemija wiosny chwilka.
Leśnika ani wilka.

Żeby choć tak pół dilda!
Wzdycha babunia Hilda.
Znów spóźnia się kurwiszon.
Gdzie winko? Gdzie korniszon?

Ostatni, lekką ręką,
skroiła całkiem cienko.
Ach, zgubna pedanteria!
Mizeria i histeria.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz