Ona
zawsze bez uprzedzenia
gasnące tętno przyśpiesza
mowę zamienia w trawę
pójdziesz
przez puste pola szachownic
gdzie białe i czarne karły
pulsują kradzionym światłem
nie bój się labiryntu
powtarzaj szczęśliwe liczby
do minus nieskończoności
aż ujrzysz otwarte okno
dalej zieloną dolinę
czekam na ciepłych łąkach
wierzę w podanie ręki
i odplątanie języka
zawołam cię po imieniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz